piątek, 20 grudnia 2013

Dobra rada


Dobra rada, która pochodzi od cadyka jest jak ożywiający duch, który przynosi owoce przez zmianę czyjegoś działania. Zmianę na lepsze.Zła rada  jest jak sposób, w który wąż wpłynął na Ewę -  przez bezpośredni "intymny" kontakt pomiędzy umysłem radącego i odbiorcy. Ta rada także przynosi owoce, zatruty owoc, który niesie zniszczenie.
(r. Nachman z Bracławia, Likutei Moharan I:7)
Jehudit Golshevski komentuje to tak:
W naszym świecie przewage ma myślenie o wpływie fizycznym jako najsilniejszym gdy tymczasem wpływ przez słowo i myśl jest złudny. Można się tego spodziewać ponieważ żyjemy w świecie fizycznym. W rzeczywistości świat myśli jest największą siłą. Słowa są na drugim miejscu ponieważ wpływaja na myśli i działania fizyczne w świecie, w którym żyjemy
Żyjemy w świecie, w którym ludzie dzieląc się jakimiś destrukcyjnymi ideami mówią "Ja tylko mówię..." Negatywna siła płynąca ze "złej rady" jest bardziej niszcząca niż możemy to sobie wyobrazić.
Rozszerzyłbym to trochę.
Iksiński powiada: politycy kradną, kradli od zawsze. Ci złodzieje to komuchy albo dzieci komuchów i Żydzi. W sklepach kradną, w supermarketach oszukują ludzi, prasa kłamie, ludzie są podli.
Panie Iksiński, pytam, i jak Pan z tym walczysz?
Ja, walcze?, odpowiada, Z nimi nie da się walczyć! Okradają nas i będą okradać!
To po co te nerwy? pytam. Milczy. Pewnie, myśli że nie zrozumiałem albo udaję, że nie rozumiem i chcę go zdenerwować albo gorzej - zakpić. Bo jestem podły. Bo Żyd - wiadomo.
Iksiński pojechał. Jego słowa wiszą w powietrzu jak smród papierosów w niewietrzonym pokoju. Nie da się ich wywietrzyć przez otwarcie okna. Powoli wracamy do normy, zapominamy o smrodzie nienawiści, żalu, nie wiadomo dokładnie za co, nie wiadomo dokładnie do kogo, nie wiadomo zupełnie po co.
Złe słowo działa bezpośrednio na umysł. Nie można go "nie słuchać", ignorować. Chcesz tego czy nie, dostaniesz zatrute powietrze. Złe słowo zatruwa umysł, duszę, skaża każdego, kto z nim się zetknie. Jeśli skutecznie kogoś zatruje, ten niesie je dalej i obdarowuje nim kolejnych ludzi.
 Tak działa plotka, bezinteresowana nienawiść, pogarda, głupi żart. Nasze słowa działają na świat. Mogą go zatruwać i niszczyć.
Dobre słowa zbawiają świat. Dają ludziom nadzieję, siłę by trwać, mogą nawet zmienić czyjeś życie.
Nie trzeba do tego być cadykiem. Wystarczy uśmiech dla sprzedawczyni, życzenia dobrego dnia dla kolegi, wystarczy zapytać sąsiadkę o zdrowie. Drobiazgi. Żadne wielkie mecyje.
Cadyk z Kocka powiedział, że B-g nie zapyta go czy był tak święty jak Abraham, Icchak, Jakub, Mojżesz ale czy był święty tak jak cadyk z Kocka.

Chciałbym by Iksiński mi kiedyś powiedział: Wiesz Pan co? Sąsiad, ten drań, wiesz Pan który, Wyobraź Pan sobie, że życzył mi Wesołych Świąt! Nie spodziewałem się - tak mnie zmylił że uścisnąłem mu rękę.
Jedno dobre słowo dziennie. Nie trzeba być Owsiakiem aby sprawić by świat się stał odrobinę lepszy.

Git Szabes wszystkim.

środa, 2 września 2009

Z r. Nachmana

"Wierz w coś"
Jest lepiej być głupkiem który wierzy we wszystko niż być tak mądrym, że nie wierzy się w nic.
Jeżeli wierzysz we wszystko, niektóre z twoich przekonań mogą być głupotą ale z pewnością wierzysz także w prawdę.
Jednak kiedy człowiek jest zbyt mądry i nie wierzy w nic może zacząć od ośmieszania głupoty i absurdu ale może łatwo skończyć stając się tak sceptycznym wobec wszystkiego, że zaprzeczy nawet prawdzie.
Sichot Haran #103

czwartek, 6 sierpnia 2009

słowa mistrza

Jak niektórzy z Was wiedzą, zawodowo zajmuję się management consulting. Praktycznie oznacza to, że najczęściej pomagam firmom wybrnąć z różnych kłopotów, reorganizować się, restrukturyzować, usprawniać, tworzyć nowe oddziały, linie produkcyjne itp.

Czasem napotykam sytuacje, które sprawiają, że czuję jakbym znalazł się na Marsie.
Niektóre są bardzo pouczające. Człowiek powinien uczyć się całe życie więc do każdego doświadczenia podchodzę ze stosowną pokorą.

Od piątku powoli i pokornie trawię jedno z takich zupełnie unikatowych doświadczeń.
Będę chyba zbierał wypowiedzi mistrza. Bo tak powinienem nazywać autora

Mistrz powiedział:
"Trzeba otwarcie powiedzieć, że jest źle, że znowu znaleźliśmy coś co jest źle, nawet gdy nie mamy rozwiązania"

Trawię sobie i myślę. Myślę i myślę i próbuję wejść w skórę mistrza by pojąć jego logikę
"Jeżeli jestem tym od znalezienia rozwiązania i powiem klientowi że coś kolejnego jest źle ale rozwiązania nie mam, to klient na pewno się ucieszy!"
Wot tak!

Mistrz powiedział:
"To klient powinien testować nowe oprogramowanie a nie programiści."

I znowu trawię sobie i myślę. Myślę i myślę i próbuję wejść w skórę mistrza by pojąć jego logikę.
"Należy oddawać klientowi nieprzetestowane oprogramowanie - przyzwyczaił się do szajsu więc dla niego żadna różnica, a my będziemy mieli problem z głowy" (na najbliższy tydzień)

WOW!
Minął tydzień a ja ciągle jestem pod wrażeniem.

Jakby to skomentować....
W sumie bardzo się cieszę bo jeżeli więcej jest takich przypadków to parnuse będę miał na długo.

A po co ja to piszę?
A bo jak sobie czasem pofilozofuję to widzę, że da się to wszystko objąć i podsumować jako
dwie naczelne zasady, które rządzą biznesem w Polsce ( a może i nie tylko w Polsce )

Zasada Naczelna nr 1:
"PO CO ROBIĆ DOBRZE SKORO MOŻNA ROBIĆ ŹLE"

Zasada Naczelna nr 2
"PO CO ROBIĆ SKORO MOŻNA NIE ROBIĆ"

Amen

czwartek, 9 lipca 2009

Mojsze Rabejnu cd.

Wrócę do tematu nieszczęsnego Mojsze Rabejnu właściwie nie tylko tylko po to by go zakończyć.
Ku mojemu zaskoczeniu temat zrobił się nagle aktualny.
Ale po kolei...

Jak pamiętamy z poprzedniego odcinka, że Mojsze rusza by zrealizować nakaz Najwyższego, misję swojego życia i wraca do Micraim.

Podsumowując sytuację: W Egipcie pojawia się Obcy, zupełnie sam, nieznany "człowiek znikąd" (tadam, tadam, akcja zostala zawiązana)
Kim jest Ten tajemniczy przybysz? Ktoś go pamięta? Rodzina, koneksje?
Nikt nie zna tego starca, nikt nie wie jakie ma koneksje. (tadadam, tadadam)

W zasadzie temat nadawałby się na akcję powieści historycznej, sensacyjnej albo fantasy ale .... niestety się nie nadaje.

Nasz bohater nie nadaje się na herosa. Jest starym człowiekiem. Na karku ma 80tkę. Niezależnie od długowieczności swojego rodu nie da się ukryć, że jest w wieku, w którym człowiek powinien odpocząć i zająć się funkcjami reprezentacyjnymi a nie gonić po świecie w świętej misji.

Tak więc Mojsze Rabejnu znalazł się w Micraim, w świętej misji, mając za oparcie Słowo Haszem ale ...bez jakiegokolwiek  innego wsparcia.
Najprawdopodobniej w Micraim nie było już nie ma nikogo kto pamiętałby go z młodości. Gdyby go ktoś zapytał o rodzinę, mógłby oczywiście wskazać na szlachetne pochodzenie i powołać się na swoją siostrę ale z jakiegoś powodu Tora o tym milczy.

Można się domyślać dlaczego Tora milczy na ten temat, wymyślać takie czy inne teorie ale ... Tora ma być przecież niezmienna.
Wierzę, że milczenie w Torze w takiej czy innej kwestii też jest treścią.
Nie należy go wypełniać naszymi koncepcjami ale zrozumieć.

Tak więc z jednej strony Sytuacja Mojszego nie jest najlepsza bo nie ma żadnego oparcia.
Z drugiej strony może to i lepiej bo pamiętamy że uciekał z Egiptu jako zabójca.
Może więc jego nowa rodzina?
Mojsze ożenił się z Kuszytką a Egipcjanie z Kuszytami średnio się lubili.
Nie wiem czy starożytni egipcjanie byli rasistami (kuszyci byli czarni) ale na pewno kraina Kusz nie była treścią ich sennych marzeń.
Teść Mojżesza Jitro to był Ktoś. Był mądrym człowiekiem ale niestety swoją pozycję społeczną zbudował jako ważny kapłan pogańskiego kultu.

Być może w krainie Kusz miało to jakieś znaczenie ale w Micraim? czy nie ale nie sądzę by ten "background"
 był w jakiś sposób pomocny.

Co gorsza Mojsze Rabejnu nie ma daru wymowy ani charyzmy.
Wręcz przeciwnie, jego wymowa jest ograniczona przez jąkanie się.

Z takimi darami ma przekonać społeczność hebrajczyków że mają porzucić w czorty dorobek całego swojego życia i pójść za obietnicą ufając jedynie jego słowom?
Taki człowiek ma przekonać faraona że Bóg Hebrajczyków zagiął na niego parol?

Fatalnie, naprawdę fatalnie, no dobrze ale po co ja to wszystko piszę?

Po pierwsze dlatego że bardzo lubię postać Mojszego :-)

Jest opinia (z którą się zgadzam), ze Wybór Mojszego na wyzwoliciela Izraela był spowodowany właśnie jego ułomnościami.Być może też właśnie dlatego by pokazać jego samotność Tora nie wspomina o Miriam.

Wg Rasziego, który jest jej autorem Haszem wybrał Mojszego po to by było jasne, że Izrael został wyprowadzony z Micraim za sprawą Haszema a nie za sprawą umiejętności dyplomatycznych, liderskich czy charyzmy Mojżesza.

W całej tej historii uderza mnie jedno:
nie liczą się ani możliwości fizyczne czy intelektualne danego człowieka, nie liczą się okoliczności.
Co więcej nie liczy się nawet co człowiek robi - Haszem kierował działaniami Mojszego wg sobie znanego scenariusza.

Co decyduje o tym jak potoczą się sprawy to pierwszy krok, decyzja, wola działania.
Haszem załatwia resztę wg swojego planu :-)

Ten wniosek polecam wszystkim, którzy stoją przed trudnymi decyzjami ze zbyt dużą ilością zmiennych by ogarnąć to umysłem i podjąć decyzję na podstawie tzw logicznych wniosków.

Podjąłem taką decyzję na początku czerwca angażując się w poważny projekt którego konsekwencji nie mogę przewidzieć
hehe... Tak zaczęła się dziać jakaś opowieść, akcja została zawiązana, aktorzy są na scenie,  a reszta ... zależy od Haszem.







wtorek, 12 maja 2009

How to kick out the evangelist

I see that my comment about my meeting with "Jews for Jesus" and messianism was removed.
I regret because it was more about different approaches to messianism and talking about messianism with Jews than about J4J.

This is "lost in translation".
Some anonymous censor have noticed only "incorrect" message about ministry of "Jews for Jesus"
G-d bless you. Everything what happens have some meaning.
By design this blog was about judaism. Now I see that I have to write more about "evangelization"

Therefore I'm coming again to the topic of "evangelization of Jews"
When this topic will be removed I will place the new one.
Stay tuned :-)

Dear, fellow Jews.
Do you know the feeling of humiliation when somebody tells you that your beliefs are piece of s*?
Do you know this feeling when you hear that the religion which was source of persecutions is the right choice for you?
Do you know this feeling, when somebody who knows nothing about you, nothing about your spiritual life, nothing about your religion, tries to tell you what is good, why you are wrong, and what you must do?
I know this feeling.

Here in Poland where we are so few that frequently we are target of many groups of different "evangelists".
They are real p* in the a* (ekhem... really disturbing, I mean)
I have several strategies. The choice depends on how much time I have and on the level of irritation.
Here are my tips:

1. Don't excite, stay calm, repeat some mantra to find internal calm (Shema Israel is the good one)

2. Don't assault them verbally (or any other way), you should be like Chinease: always nice, always smiling, showing respect to poor people you are talking with. (this is the most irritating for them - lack of emotional reaction)

Strategy 1. For "witness of Y."
Let them feel silly, stupid, not educated, not prepared by flooding them with quotes and questions in Hebrew or Aramaic. You can quote whatever, rabbis, Torah, Neviim, Psalms, morning news :-)
Usually they are not prepared for any serious discussion so even if you ask in English something what is out of scope of their "presentation" they feel totally lost :-/
"W. of Y." are nice people but frequently not educated. Really I like them and I respect them for their social work for poor people but sometimes they are really,really irritating...
This strategy is cruel but it works and you gain their respect. Sometimes they are coming back but they don't try to evangelize me, just guests, nice guests :-)

Strategy 2. For "J4J"
Ask them: what is the salvation? Why do they think that there is something wrong with you? Why they think that some other way is better for you? They feel confused because "salvation" is something so obvious for them that they don't thing about it. They don't have the answer. Then I'm asking them why they think that I need J.?
Usually they don't want to abuse judaism because they think that J. is kind of "upgrade" At this point they are totally lost.
BTW usually they don't know judaism at all. Their understanding of salvation and moshiyah is fully christian. They don't know the Jewish meaning of geula, tikkun olam and othey key terms.
They are Jews and they are very irritating, if you have time you can redirect them to the right path ;-)

Strategy 3. For "Mormons" I respect them but the really irritating thing is that they are coming mostly (only?) to people looking like middle class. Ask them about it.
Ask them why they dont go with "good message" to people who may realy need it - to slums, to drug dealers, bandits, prostitutes. Usually this question is the end of the discussion. If not, ask them why they don't try to go with "message of peace" to brothers in Iraq or Afghanistam. I'm sure they would appreciate it :-)

cenzura na blogspot?

Niektórzy może pamiętają mój wpis o spotkaniu z "Jews for Jesus" i parę komentarzy na temat mesjanizmu.
Jeden z komentatorów zarzucał mi że cenzuruję jego wpis.
Owszem ocenzurowałem go przede wszystkim dlatego że wstyd mi że mogą być na świecie ludzie posługujący się tak plugawym językiem. Nie chodzi mi tu tylko o wulgaryzmy ale o obrzydliwość myśli i słowa. Jeśli ktoś jest zainteresowany to wyjaśnię prywatnie o co chodzi a może kiedyś napiszę osobno tylko na ten temat.

Tym razem chcę napisać o czym innym.
Jak widać mój wpis o J4J zniknął.
Nie usunąłem go więc widać został bez słowa komentarza ocenzurowany przez providera tego bloga.
Ładnie, Ładnie...

Następny wpis będzie po to by sprawdzić czas reakcji "cenzora". Będę naprawdę wredny i napiszę po angielsku by się bidok nie męczył.

wtorek, 7 kwietnia 2009

Wschód słońca w Brisbane

Właśnie obejrzałem Birkat Hachama transmitowane dzięki uprzejmości Chabad z Brisbane w Australii.

Mają tam niegłupiego rabina. Nie pamiętam całego przemówienia ale utrwaliły mi się dwa fragmenty, które poniżej cytuję.

"Pewien filozof zapytał pewnego Żyda:
Patrzyłem w niebo przez teleskop, przez najlepszy teleskop na świecie.
Spojrzałem w niebo.
Patrzyłem tu i tam i nigdzie nie zobaczyłem Boga.
Żyd na to mu odpowiedział:
A ja wziąłem mikroskop i skrzypce. Najlepszy mikroskop na świecie.
Oglądałem skrzypce.
Patrzyłem tu, patrzyłem tam, i popatrz pan, nigdzie nie znalazłem muzyki!"


"Jak nasz praojciec Abraham, Żyd musi umieć pomiędzy liśćmi dostrzec drzewo"

"Izrael ma dwa wewnętrzne morza* - morze Galilejskie i morze Martwe, jedno pełne życia, drugie zupełnie je pozbawione. Oba zasila jedna rzeka - Jordan"

Niezłe, nie?



*tak się na nie mówi. W hebrajskim oba zwane są morzami.